nazywam to książkowym kacem, ostatni raz tak miałem po skończeniu Władcy Pierścieni, kilka lat
wcześniej Wiedźmina, a jeszcze wcześniej (jeszcze jako dziecko) po zakończeniu Opowieści z
Narnii.
Po skończeniu dobrej serii, czy to książki, czy serialu, czy gry komputerowej nie da się skupić na
niczym, świat jest niewyraźny, świadomość egzystencji wątpliwa. Nie potrafię się skupić na
niczym ani nikim.
Nie warto wtedy nawet zaczynać niczego innego, wszystko się wydaje mdłe i nijakie.
Taka jest cena dobrej historii.
Trzeba ją odchorować...
Bardzo celne spostrzeżenie, też tak miewam. Skutki zbyt bujnej wyobraźni i zbytniego wczuwania się w klimat. Ja tak mam prawie po każdej książce, po niektórych serialach (jak przedawkuję). Trzeba się nauczyć stopniować przyjemności. To uczucie, kiedy już masz kilka stron do końca i wiesz, że za chwilę zostaniesz brutalnie wyrzucony z tego świata i trzeba będzie wrócić do rzeczywistości...
przez ostatni odcinek deprecha naszla mnie .nie bylo happy endu jak sie czlowiek zastanowi to cale te osiagniecia 12 koloni poszly na marne no i osiagniecia zanim powstalo 12 koloni ...teraz cykl idzie jakby od nowa... dla mnie jeden total mindf..ck... nie znam serialu tak depresyjnie sie zaczynającego i kończącego a ogladalem ich chyba setki... scena koncowa jak baltar z nr 6 ida przez zielone pola i ta retrospekcja do czego doprowadzila jego "uprzejmosc".
"milosc? Gajus ...
- Eee wiesz co mam na mysli"
Twój komentarz wrzuciłem sobie na status na facebooku, tak bardzo oddaje moje odczucia w stosunku do tego serialu. Ja nie mogę się otrząsnąć rok po obejrzeniu.
czyli nie jestem sama, ufff, ale wrócę do normalności, rutyny itp i nie będę się codziennie zastanawiała nad sensem istnienia?
Opisałeś dokładnie moje odczucia po obejrzenie BSG. Ja jeszcze dłuższy czas wczytywałam się w fanfiki o serialu, żeby dłużej nim żyć.
Mam w tym momencie to samo co Ty... Co więcej, podobnie miałam w przypadku wszystkich wymienionych przez Ciebie książek! Żółwik! :D
dokładnie mam tak samo :) po dobrej książce, filmie, serialu. Po prostu to jest tak miłe przeżycie, dające do myślenia że chce się tego więcej, co normalne. Z czasem pewnie dojdziemy do siebie :D ja wlasnie obejrzałam ostatni odcinek i nie nastroił on mnie jakoś depresyjnie, jak ktoś tu wspomniał. Właśnie ost odcinek jest piękny i idealnie podsumowuje cały serial.
Jakei zatem macie jeszcze historie, serie po których można doświadczyć takiego kacyka?
Oprócz BSG to po Firefly miałem lekkiego kaca. Niestety, serial ma tylko 13 odcinków i film zwieńczający historię więc nie da się związać z tymi postaciami.
No i jeszcze Star Trek: Enterprise, ale po tym serialu kac szybko przeszedł ;)
Po dobrej historii można mieć kaca, po niedokończonej tylko frustrację:) BG jest jednym z niewielu seriali które mają kompletne zakończenie bez niedomówień. Jedynym dorównującym Universum jest Stargate. Z serii długich historii Xena i Hercules dają fajną zabawę pod warunkiem,że marne efekty i dużo kiczu nie odstrasza:)
Chciałbym umieć tak przeżywać lekcje angielskiego - a bełkoczą w tym serialu strasznie - i chciałbym ( z globalistycznego punktu widzenia) żeby wszyscy je tak przeżywali. Bóg kiedyś namieszał nam w komunikacji i czas najwyższy zdecydować, czy to wystarczy, czy nadal brniemy w niebyt ciemnego okresu. Ziemię już zajęliśmy w całości - nasz udział w planie dobiegł końca. Co więc osiągnęliśmy od czasów Newtona (skromnie mówiąc, bo Kolumb by wystarczył) poza wyrafinowaniem tortur? Jak "wiemy" z serialu, komputery to kpina i wróg może je z łatwością wyeliminować - co zatem osiągnęliśmy? Czy jesteśmy lepsi od naszych przodków ze średniowiecza? Obawiam się, że może być z tym problem.
Ja po tym serialu uważam że jestem potomkiem dawnej cywilizacji ludzi. Kocham technologię ale wiem że nie mogę zapomnieć o duchowości bo przepadnę i sprowadzę zagładę na cywilizację
Oglądałem dawno temu, więc wielu rzeczy nie pamiętam, ale powiedzcie mi, czy wydarzenia w serialu mają jakieś przełożenie na prawdziwe daty? Czy bohaterowie posługują się jakimś kalendarzem?