Niesamowicie podobało mi się przedstawienie postaci granej przez Borysa Szyca za pomocą kilku chwytów operatoskich.
Początkowe sceny filmu.
Kaczmarek jest nikim, nic jeszcze nie osiągnął, jest jedynie zwykłym cwaniakiem, który pełni rolę koordynatora (?) w zespole.
Za każdym razem kamera pokazuje go z góry.
Jest mały, nieznaczący.
Późniejsze sceny.
Kaczmarek robi karier. Dzięki zespołowi się wybił. Władza jest mu przychylna.
Za każdym razem widzimy go od dołu. Jest od nas wyższy, poteżnieszy, może więcej. W scenie podczas występu w Jugosławii patrzy na Wiktora nawet z balkonu.
Operatorsko ten film to perełka. Z resztą nie tylko pod tym względem.