No i jakżeby polski, współczesny film fabularny mógł się obyć bez wulgaryzmów i nadekspresyjnych młodych aktorek!
Rynsztokowy język jest obecnie normą w polskim kinie. Zobaczyłam ostatnio na KFF 40 filmów z różnych stron świata i tylko w naszych leje się słowny ściek. We wschodnich produkcjach dochodzi jeszcze standartowa przemoc fizyczna, my jesteśmy od tej sztancy o krok bo z k....mi na ustach śmiało zmierzamy w tym kierunku.
Za odstręczające wulgaryzmy, które są odpychające, czy to w ustach starszych aktorek, czy też młodych , pięknych i niweczą skupienie na treści oraz akcji, odebrałam dwie gwiazdki.
We współczesnych polskich filmach przekleństwa są nieadekwatne do sytuacji, nadmiarowe, przerysowane..
Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy ładne, elegancka córka bluzga ku...ami na lekarza.
Rynsztok wszedł na salony , ale widać że to są sytuacje sztuczne, dopisane scenariuszowo, podkręcane przez reżysera, który w efekcie zamiast osiągać efekt wow! ale jesteśmy postępowi i nowocześni , osiąga wręcz odwrotny efekt: niewiarygodności, niesmaku i zażenowania.
I proszę uwierzyć, że znam osobiście kilka osób, które z powodu nadmiarowych i nieuzasadnionych przekleństw nie oglądają , dla zasady ,polskich filmów.
Tylko i wyłącznie z tego powodu, nie patrząc na treść, czy walory artystyczne. Bluzgi ich tak odstręczają, że bez względu na jakość filmu, nurzanie się w słownym bagnie nie wchodzi w grę i jest sprawą decydującą , jako rezygnacja z oglądania . Naprawdę są tacy ludzie, proszę mi wierzyć!