PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=718819}
7,3 192 594
oceny
7,3 10 1 192594
7,3 51
ocen krytyków
La La Land
powrót do forum filmu La La Land

Musicale - bardzo lubię. Emma Stone - uwielbiam. Damien Chazelle - ogromny kredyt zaufania. Ryan Gosling - odczuwam już lekki przesyt jego osobą, ale w połączeniu z Emmą, biorę w ciemno. Powiedzieć, że na „La La Land” czekałem więc z dużym podekscytowaniem to nie powiedzieć niczego. Poziom dużego podekscytowania to osiągnąłem już w okolicy sierpnia, po pierwszej fali bardzo pozytywnych recenzji napływających z Wenecji. Pierwsze zwiastuny tylko pogorszyły sytuację, bo zapowiadały dokładnie to, czego się spodziewałem: przyjemne piosenki, ciepłe barwy, ładne zdjęcia, delikatnie gwiżdżącego Goslinga, subtelnie falującą sukienką Emmę, rozgwieżdżone niebo, no i pianinko w tle. Kupiony byłem już kilka miesięcy wcześniej, a zwiastuny sprawiły, że byłem gotów pójść z torbami, ale z ogłoszeniem bankructwa musiałem się jeszcze wstrzymać przez kolejne kilka miesięcy. Okrutność.

Zasiadanie na sali kinowej z tak potężnym bagażem oczekiwań rzadko kiedy kończy się dobrze. Zazwyczaj skutkuje to srogim rozczarowaniem, bo nie każdy film potrafi temu sprostać i dostarczyć coś, czego widz spodziewał się dostać. „La La Land” nie trzyma odbiorcy w niepewności, już w pierwszej scenie Damien Chazelle udowadnia, że wszystkie zachwyty nad filmem nie były przypadkowe. Otwierająca film kilkuminutowa sekwencja, która została zrealizowana na jednym ujęciu, na zakorkowanej autostradzie w LA, z kamerą krążącą wokół pojazdów i wychodzących z nich ludzi, biorących udział w spontanicznym tańcu i piosence, jest pokazem kunsztu technicznego, a zarazem deklaracją ze strony twórcy – nie ma tutaj miejsca na postmodernistyczne mrugnięcia okiem i dekonstrukcję gatunku, robimy musical pełną piersią, wskakuj na pokład, albo zostań na poboczu i nie marudź.

Jest to dość niesamowita wolta stylistyczna po równie pięknym wizualnie, ale jednak nabuzowanym energią, agresją, wulgarnością i testosteronem „Whiplashu”. Często się jednak zapomina, że to nie był pierwszy długometrażowy film w karierze Chazelle’a, który zadebiutował przecież (w ubiegłej dekadzie) innym musicalem, czarno-białym „Guy and Madeline on a Park Bench”. Było to niezależne kino, które często było porównywane z francuskimi „Parasolkami z Cherbourga”. Jest to zresztą tytuł, o którym równie często wspomina się w odniesieniu do „La La Land”. Warto dodać, że to właśnie ten film miał być drugim w karierze młodego reżysera. Chazelle miał jednak problemy z zebraniem budżetu, a tymczasem krótkometrażowa wersja „Whiplasha” zrobiła furorę w Sundance i szybko znaleźli się sponsorzy gotowi wyłożyć pieniądze na wersję pełnometrażową, postanowił więc kuć żelazo póki gorące.

I dobrze się stało, bo Chazelle nakręcił najpierw historię demitologizującą zawód muzyka, pokazującą cały trud, ból i kontuzje wiążące się z przyuczaniem się do roli zawodowego grajka, a może nawet artysty, teraz natomiast ma okazję pokazać efekt końcowy - nonszalanckie plumkanie na pianinku jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Perfekcyjne opanowanie techniki nie sprawia jednak, że Sebastian (Ryan Gosling) jest szczęśliwym spełnionym muzykiem. Wręcz przeciwnie, na życie zarabia w restauracji przygrywaniem klientom do kotleta różnych obciachowych szlagierów świątecznych, próbując czasem przemycić do repertuaru jazzowe utwory, czego stanowczo zabrania mu szef (J.K. Simmons w fajnym epizodzie). Sebastian marzy o własnym lokalu, gdzie jazz byłby grany w klasycznej formie, a muzycy mogliby dowolnie eksperymentować z gatunkiem i pozwalać sobie na to, żeby to spontaniczne decyzje dyktowały o formie ich występu. Piękne marzenie, ale na razie nie stać go nawet na opłacenie rachunków...

Marzycielką jest również Mia (Emma Stone). Dziewczyna marzy o karierze filmowej, wynajmuje więc w LA mieszkanie z innymi aspirującymi aktorkami. Czas dzieli pomiędzy pracą w kawiarni, a bieganiem na kolejne upokarzające kastingi do filmów i seriali. Mijają tygodnie, miesiące, lata, a Mia wciąż nie może się doczekać swojej przełomowej roli i zaczyna mieć już naprawdę dość przeżywania kolejnych rozczarowań. Emma jest doskonała w tym filmie. Łączy ją z Goslingiem naturalna chemia, która wyczuwalna jest tak na ekranie, jak i we wspólnych wywiadach. Oprócz tego jest uroczą kobietą, która w nienachalny, subtelny sposób potrafi podbić serce odbiorcy, w czym duża zasługa naturalności jej zachowania oraz niesamowitych oczu, w których odbija się każda targająca nią emocja. Jednak nie tylko na predyspozycji do łatwego zjednywania sobie ludzi bazuje swoją rolę, bo jak chyba nigdy wcześniej na ekranie, potrafi podkreślić kruchość emocjonalną postaci i odegrać chwile zwątpienia oraz przygnębienia. W pamięci bardzo zapada scena jednego z przesłuchań, gdy próbuje dać z siebie wszystko w nadziei na otrzymanie roli, a w trakcie odgrywania poruszającej sceny płaczu, gdy jest najbardziej odsłonięta emocjonalnie, niewzruszony ekipa od kastingu prowadzi ze sobą rozmowy i przekazuje sobie różne informacje. Spojrzenie Emmy, zdradzające całą skalę uczuć, rozpacz, zranienie, frustrację, które próbuje zarazem ukryć, bo nie może sobie pozwolić na taką otwartość, na długo ze mną pozostanie.

[ Lekkie spoilery w następnym akapicie]

Film podzielono na cztery rozdziały: zima, wiosna, lato, jesień. W pierwszym bohaterowie ciągle na siebie wpadają, w drugim rodzi się pomiędzy nimi uczucie, w trzecim obserwujemy już ich związek. Wiedząc jak takie historie są budowane, domyślamy się już co nastąpi pod koniec trzeciego rozdziału i czego będzie dotyczyć czwarty. I rzeczywiście, początkowo wszystko wskazuje na to, że Chazelle zamierza podążyć oczywistą ścieżką, co jest sporym rozczarowaniem w tym dotychczas bezpretensjonalnym, czarującym musicalu. Piosenek i muzyki robi się mniej, a zamiast tego mamy więcej smutnej prozy życia i oczywistego melodramatu, bo aspiracje zawodowe obojga bohaterów stają na drodze związku. Myli się jednak ten, kto spodziewa się schematycznego rozwiązania całej historii, bo Chazelle przygotował prawdziwą bombę - poruszający w swej szczerości finał, który miażdży emocjonalnie. Przepiękny motyw muzyczny, piosenka przewijająca się przez cały film, staje się portalem do innej rzeczywistości, alternatywnego wymiaru, który odpowiada na pytanie: „a co by było gdyby...”. Piosenka nabiera nowej znaczenia i na zawsze będzie się już kojarzyć z fantastycznym zakończeniem filmu po którym wychodzi się z kina na miękkich nogach.

Jestem zakochany w „La La Land”. Pierwszą godzinę oglądałem totalnie zauroczony prostotą historii miłosnej, postaciami, delikatnym humorem, piosenkami, choreografią scen tanecznych, wykonaniem tychże oraz klimatem całości. W połowie drugiej godziny przyjemnie lekki nastrój nieco siada, uroczy klimat ulatuje, a Chazelle jakby zapomina, że robi uroczy musical, bo piosenek zaczyna być mało. Okazuje się jednak, że nie jest to przypadkowe, bo tym mocniej uderza później po głowie niesamowicie emojonalny finał. Fantastyczny film, jeszcze się z niego nie otrząsnąłem, wciąż we mnie siedzi, wywołując różne uczucia: radość, smutek, refleksję nad życiowymi wyborami bohaterów, ale przede wszystkim to sprawia, że robi się człowiekowi jakoś tak cieplej na sercu, przyjemnie, kojąco...

http://kinofilizm.blogspot.co.uk/2017/01/la-la-land-recenzja.html

Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/pages/Kinofilia/548513951865584

katedra

Bzdura. Masz problem z interpretacją ale nie wmawiaj, że taka jest puenta.

ocenił(a) film na 6
Ofeflia

:D Skoro to jest interpretacja to każdy ma swoją i nie ma mowy o wmawianiu komukolwiek czegokolwiek, tym bardziej mówieniu, że kogoś interpretacja jest bzdurna, bo nie zgadza się z twoją

ocenił(a) film na 10
katedra

Przeczą tej tezie dwie sceny. Pierwsza to ta w której Sebastian doradza Mii by napisała monodram. Druga to ta w której Mia wchodzi do klubu Sebastiana i co widzi? Zaprojektowane przez siebie logo.

ocenił(a) film na 6
tanebo

Nadal nie widzę, aby dwoje bohaterów spełniało razem marzenia.

T-Durden

Osobiście podziwiam, że można napisać tak długą recenzję zachwytu o bardzo przeciętnym wg mnie filmie. Dokładnie jak ktoś wspomniał, jako przeciętny Kowalski - może trochę bardziej przeciętny bo lubię kino i namiętnie oglądam różnego rodzaju filmy, śledzę festiwale filmowe itd. Staram się oglądać różnorodne kino. W każdym razie o ile obejrzałem w swoim życiu kilkadziesiąt musicali to ten był zdecydowanie jednym z gorszych zaraz po "Tajemnicach Lasu" Nawet nie rozpatrując filmu w kategorii musicalu ale generalnie bardzo słabiutko. Z czystą sympatią do aktorów - pomimo uśmiechu na twarzy może trzy razy przy grze Ryana na pseudo klawiszach ale nawet oni nie uratowali tego filmu. Nuta przewodnia w filmie powtarzana na każdym kroku aż do znudzenia. Film jest nudny, nie porywa, nie chce mi się nimi tańczyć, nie zaraża pasjami. Pierwsza scena, która mnie zainteresowała, ich kłótnia przy stole. Coś drgnęło. No i zakończenie ale to też nie jest na miarę miliona nominacji do nagród.

chance81

Strasznie nam przykro, ale niektórym akurat chce się tańczyć a film zbiera pozytywne oceny :) niedocenienie chociaż muzyki jest zadziwiające i świadczy albo o zwykłym hejcie albo o braku gustu.

ocenił(a) film na 9
T-Durden

Recenzja na najwyższym poziomie, tak jak aktorstwo w filmie. Cieszy oko nuta, cieszy scenografia. W pewnym momencie film zwalnia, trochę przynudza - ale nie jest i nie miało to być kino efekciarskie, ty liczy się przede wszystkim estetyka, i ten film jest dla tych, którzy potrafią ją zauważyć i docenić, a nie dla tych którzy chodzą do kina żeby zobaczyć cycki na dużym ekranie i denne żarty w stylu Akademii Policyjnej.
Bawiłem się lepiej niż się spodziewałem, a zakończenie dzięki swej nietuzinkowości nadaje filmowi dodatkowego smaczku. Zdecydowane TAK.

ocenił(a) film na 7
T-Durden

Ładnie napisany tekst. Mnie samej film aż tak bardzo nie oczarował, niemniej miło się go oglądało. Przed pójściem do kina nie obejrzałam ani jednego zwiastuna ani spotu, zupełnie w ciemno i bez konkretnych oczekiwań (nawet zapomniałam że to ma być musical, do czasu jak zaczęli śpiewać i tańczyć ;p). A muzyka dobra, aż chciało się tańczyć przy piosenkach. Zakończenie zaskoczyło, chyba jestem jedną z tych, którzy spodziewali się szczęśliwego zakończenia dla obojga głównych bohaterów.
Ogólnie film dobry, ale ilość tych wszystkich nagród i nominacji mnie zadziwiła.

ocenił(a) film na 8
T-Durden

I czego innego spodziewać się po Kinofilii jak nie świetnej recenzji? ;)

Ja osobiście z ogromnym niepokojem podchodziłam do La La Land, ale jestem totalnie oczarowana!

ocenił(a) film na 5
T-Durden

to co napisałes o tym jak pokazał zawód muzyka, nic specjalnego nie pokazał, juz bardziej do mnie przemawia zadanie:
w barze dla braw klezmer kazał mi grac takie rzeczy ,ze jeszcze mi wstyd pewnego dnia zrozumiałem ,ze ja nie umiem nic,tak jest po prostu na całym swiecie, nawet za komuny tak było hehe, ani to odkrywcze ani ambitne
a film słaby, przecietniak , sredniak

ocenił(a) film na 10
T-Durden

Podpisuję się rękoma. Czekam na kolejne filmy Damiena Chazelle'a, bo po "Whiplashu" i "La La Landzie" ma szansę dołączyć do największych.

ocenił(a) film na 9
T-Durden

O tym filmie będzie się mówilo w przyszłości jak teraz o "Deszczowej piosence". Za*ebisty film i dla prawdziwych romantyków!

ocenił(a) film na 10
T-Durden

Kurde, Kinofilia! Jak ja lubię czytać te Twoje teksty to ja nie wiem!

A sam film wspaniały - jeden z tych, który jest dla mnie definicją twórczej miłości do kina. Uwielbiam w nim wszystko - począwszy od zdjęć, poprzez kreację Emmy. Prawdziwe kino dla marzycieli.

T-Durden

Witam Wszystkich
Kilka dni temu oglądnąłem ten film i nie mogę się otrząsnąć...piszę komentarz pod tą konkretną recenzją gdyż się z nią w pełni zgadzam. A piszę dlatego że czuję się jak bokser który na początku walki dostaje kilka sierpowych, chwieje się na nogach i ledwo może ustać....
Bliżej mi do 40 niż do 30, całkiem sporo już w życiu widziałem i nie mogę się pozbierać po tym filmie...czy to normalne?

Na szczęście wielu moich poprzedników pisało tu o emocjonalnej bombie, o złamanym sercu o tym że ciężko się pozbierać po tym filmie....

Nigdy w życiu żaden film nie trafił mnie tak bezpośrednio w serce, w umysł, w wyobraźnie...tylko kiedy ten stan minie?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones