Zastanawiam się, czy nie warto w naszych produkcjach wklejać napisów, aby zrozumieć
dialogi postaci. Te są po prostu mało słyszalne. Lepiej słychać stukanie łyżki o talerz niż
treść rozmowy podczas obiadu, szelest toreb z ciuchami jest głośniejszy od dialogów. Uszy
zaś puchną, kiedy słychać warkot auta albo trzaśnięcie drzwiczkami. Fatalne wysterowanie
dźwięku. To już reguła odkąd pamiętam w polskich filmach. A co wy sądzicie o jakości
udźwiękowienia???
Całkowicie się zgadzam. Gdzie się u nas szkoli dźwiękowców? Też w Łodzi? Chyba powinni pomyśleć o wymianie kadr.
bo chyba leszcze łapią dźwięk podczas kręcenia zamiast dogrywać lub filtrować i mowie nadać więcej mocy, nie wiem nie znam się ale trąca to amatorszczyzną i sprawia, że polskie filmy ogląda się z trudem...
albo się "nie znasz" albo "pan" - pasuje zachować jedną formę pisania do kogoś jeśli skończyło się podstawówkę, o maturze nie mówiąc
a żeby napisać "trąca to amatorszczyzną i sprawia, że polskie filmy ogląda się z trudem" nie trzeba się na niczym znać, wystarczy mieć sprawny słuch, dużo gorzej pisać komentarze nie związane z tematem a jedynie komentujące zachowanie innych jak teraz to robimy ;]
Proszę zainwestować w lepszy sprzęt, lepsze udźwiękowianie, bądź zapisać się na wizytę do laryngologa. Może mieć pan problemy genetyczne, wrodzoną wadę słuchu i o tym nie wiedzieć.
Pozdrawiam.
pudło, w serialach człowiek rozumie wszystko co mówią natomiast w filmach nie więc nie jest to wina słuchu czy sprzętu nagłaśniającego mojego i setek tysięcy innych ludzi tylko tego jak robione są polskie filmy
Póki nie przebadał pana lekarz, nie jest pan w stanie przedstawić oficjalnego stanowiska na temat pańskiego słuchu.
Oooo , to jest też powód dla którego nie przepadam za Polskimi filmami . Dźwięki ... nie raz tak miałem ze musiałem że musiałem sporo podgłośnić żeby usłyszeć co mówią . A po rozmowie , zmiana sceny , i jak mnie to jakieś odgłosy strzeliły po uszach ... Człowiek musi siedziec z pilotem w ręku i zamiast sie skupiac na filmie manipuluje glosem w ta i we wtą żeby usłyszeć i zrozumiec film .
Niestety , nasze filmy chciał nie chciał są no ... na bardzo niskim poziomie ... Bo albo robimy komedie romantyczne , albo filmy o powstaniach , wojnie itp ... Filmy , tak jak i nasza gospodarka jesteśmy zacofani że aż głowa boli .
No właśnie - film oglądany w kinie nie wiele lepiej jest słyszalny niz na małym ekranie >(
Dopisuję się do tych narzekań ;) Ale muszę przyznać, że i tak nastąpił postęp w porównaniu do tych filmów powstałych w latach 90 i na początku 2000 Wówczas to był prawdziwy koszmar Nie przytomne sobie teraz tytułu ale jest taki film, gdzie aktor wypowiada dosyć kluczowe dwa, trzy słowa z ktorych nic nie zrozumiałem Po wielokrotnym przewijaniu rozszyfrowałem bodaj tylko jedno i to by było na tyle Więc może faktycznie albo napisy albo douczenie odpowiedzialnych za fuszerkę
Zgadzam się z przedmówcami,w polskich filmach jakość dźwięku pozostawia wiele do życzenia
Młody człowieku (Endeku?) Bardzo się polskie kino podoba. Nie ma niczego złego w pragnieniu, aby słyszeć jeszcze dialogi w polskich filmach.
Być może. Moja wersja była bardzo, ale to bardzo niewyraźna, a wielu dialogów musiałem się domyślać. Wkurzałem się, bo lepiej było słychać trzaskanie sztućcami niż rozmowy. A problem fatalnej jakości dźwięku w polskim kinie to już niestety reguła i nie tylko w Krecie on występuje. Film skąd inąd bardzo dobry, ale do szczęścia brakuje mu profesjonalnych postsynchronów. A tak swoją drogą szanujmy się na tym forum, bo miejsce tu przede wszystkim na wymianę komentarzy, a nie rady typu: "spr..lać do Hollywood.
Esperalku, wypierd to Twój tekst a słowa alać nie rozumiem chociaż szukałem w słownikach. Może to chodziło o olać, bo ja tak chcę postąpić z Twoją wypowiedzią.
Dokładnie też to zauważyłem i jak zaczynam oglądać jakiś polski film to najpierw zamykam okno żeby pokój był wyciszony i jadące auta i wiatr nie zagłuszały ;D.Naprawdę z dźwiękiem u nas jest kiepsko na zagranicznych filmach z lektorem dźwięk jest o wiele wyraźniejszy
w pełni się zgadzam. Nurtuje mnie ten problem od kilkunastu ostatnio obejrzanych produkcji. Słyszalność dialogów masakryczna!!!
Szczerze nad tym ubolewam. Lubię dobre, polskie kino dramatyczne, ich klimat, polską szarą rzeczywistość w tych filmach, prostotę, a zarazem dobitność, ale dźwięku znieść nie mogę. Na litość boską ileż można?
dokładnie, mimo tego że oglądałem dość głośno na wzmacniaczu AV z oryginalną ścieżką DD, to scenę na plaży musiałem zobaczyć 2 razy aby zrozumieć o czym mówią.
Bardzo często w polskich produkcjach muzyka w tle przechodzi na pierwszy plan i znacząco zlewa się z dialogami, nie mówiąc już o ich zagłuszaniu.
Trafiles w sedno. Polskie filmy z reguly maja fatalne udzwiekowienie. Dla mnie problem jest o tyle powazniejszy, ze nie mam najlepszego sluchu.
A jak nie jakość dźwięku to jeszcze aktorzy mamroczą coś pod nosem. I tak np. ostatnie słowa osiołka w pierwszej części Shreka, "no i ???? diabli wzięli". Nie rozszyfrowałam tego słowa, może ktoś wie?
Tam o ile pamiętam było nieco inaczej: "No i ch*j bombki strzelił", gdzie słowo "ch*j" było oczywiście celowo zamarkowane.
Uf, a myślałem, że to ja mam coś ze słuchem. To jest naprawdę problem polskich filmów w ostatnich kilku latach.
6 lat minęło od Twojego posta a problemy wciąż te same. Wrażenie,że aktorzy gadają pod nosem, niewyraźne dialogi, za głośne tło, dźwięk efektów za bardzo podkręcony! Pomsta! Pomsta! Do nieba!
Jest dokładnie jak napisałeś. Dźwięk w polskim kinie jest super kiepski, tutaj akurat mamy przypadek gdzie chyba rzeczywiście nagrywali dźwięk na planie na tyle nieumiejętnie, że nie słychać dialogów, lecz nawet jak dogrywają potem te dźwięki w studio, to jakość jest mocno średnia, bo brzmi plastikowo. Strasznie kiepsko to działa w dwie strony.
Cieszy mnie, że ktoś też zauważa ten problem, ludzie zwykle mają to w dupie, a mi się ogląda przez to bardzo źle.
Nie tylko dzwięk ale i dykcja aktorów pozostawia wiele do życzenia. Kocham polskie kino ale od strony technicznej naprawdę są braki. Paradoksalnie filmy z PRL mają lepsze udźwiękowienie i grę aktorską niż te obecne
Bo wtedy masowo robiło się postsynchrony. Niemniej wydaje się, że w PRL aktorzy mieli naprawdę świetnie wypracowaną dykcję. Dziś większość bełkocze coś tam półgębkiem pod nosem. Nawet przy odpowiedniej głośności i wyjątkowo dobrym sprzęcie (monitory studyjne) ciężko zrozumieć połowę dialogów. Wydawcy są tak bezczelni albo głusi, że te wybełkotane dialogi umieszczają nawet na zwiastunach.
Podpisuje się rencoma i nogyma pod wszystkimi narzekaniami. Mamy rok 2024 i jestem na etapie nadrabiania nieobejrzanych, ciekawszych pozycji w polskiej kinematografii i jakosc polskiego nagłośnienia dialogów jest porażająco zła. Na szczescie obecnie w appkach jest mozliwosc wlaczenia napisow, ale bywałem tak uparty, że chciałem sam coś zrozumieć. To straszne, że nie dawałem rady.