PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476021}

Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II

Harry Potter and the Deathly Hallows: Part 2
7,7 356 837
ocen
7,7 10 1 356837
6,4 32
oceny krytyków
Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II
powrót do forum filmu Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II

Wszyscy znamy i kochamy uniwersum Harrego Pottera, jednak z biegiem lat zacząłem dostrzegać dużo nielogiczności i braku konsekwencji w naszym ulubionym świecie. W tym wątku wypisujcie wszystkie dostrzeżone przez Was absurdy i sprzeczności :) Potraktujcie ten wątek z przymrużeniem oka. Czasami absurdy są naprawdę zabawne i wcale nie psują ogólnego odbioru.

Jeżeli dany absurd będzie moim przeoczeniem albo po prostu był wyjaśniony w książkach, to również będę wdzięczny za wytłumaczenie:

- Peleryna niewidka - w I części, gdy Harry dostał pod choinkę pelerynę niewidkę Ron od razu rozpoznaje co to jest i dodaje, że jest to bardzo rzadki przedmiot. W ostatniej części peleryna niewidka jest traktowana, jako przedmiot unikatowy i jest jednym z insygniów śmierci. To jak to w końcu jest?
- Walki czarodziejów są dla mnie zupełnie niezrozumiałe i mam wrażenie, że wysokie umiejętności w pojedynkach wynikają ze sprawności fizycznej, bo czarodzieje walą do siebie z różdżek niczym z pistoletów i liczy się umiejętność uniku i chowania za przeszkodami i zgranego z czasem wykonania kontrataków. Zbicie zaklęcia też wymaga sprawności fizycznej. W Sali treningowej powinna być siłownia, jako fundament do bycia dobrym w pojedynki. W ogóle dlaczego raz wypowiadają zaklęcia a raz nie? Od czego to zależy? Śmieszne były te strumienie, które ze sobą walczyły. Zupełnie nie mam pojęcia od czego zależało to, który jest silniejszy. Oni tylko trzymali te różdżki i nic nie robili.
- Dlaczego w śmierciożerców Zakon Feniksa rzuca jakimiś g*wnozaklęciami typu drętwota? Zamiast próbować ich likwidować? Na co oni liczyli? Przecież śmierciożercy zaraz się podnosili i mogli walczyć dalej. Ta walka z nimi mogła trwać w nieskończoność, już nie mówiąc o tym, że śmierciożercy nie mieli żadnych oporów, żeby likwidować swoich przeciwników Avadą.
- Różdżki –naprawdę są aż tak kruche? Wystarczy użyć niewielkiej siły, żeby je złamać, więc nie chce mi się wierzyć, że dając je kilkulatkom nie był to problem i złamana różdżka była pojedynczym przypadkiem. Ryzyko ich złamania w ciągu użytkowania przez całe życie czarodzieja, moim zdaniem było prawie 100 %.
- Naprawdę młodzi czarodzieje wynosili coś z tych lekcji? Albo zero teorii i sama praktyka albo na odwrót.
- W ogóle dziwie się, że na tych lekcjach nikt nie ginął lub nie został ranny. Bardzo mądre jest dać pierwszakom miotły i bez żadnego przygotowania kazać im latać setki metrów nad ziemią.
- Quidditch – co to za absurdalna gra i zasady? Jeżeli złapanie znicza kończyło grę i dopisywało 150 punktów dla drużyny łapacza, to większość sił powinno być zaangażowanych w złapanie. znicza W ogóle jakim cudem w quidditchu wypadki zdarzały się rzadko? Tłuczek, który może Cię połamać lub sprawić, że stracisz przytomność dziesiątki metrów nad ziemią, no zastanówmy się co może pójść nie tak? Już nie mówiąc, że publiczność też była zagrożona. I na czym w ogóle polegały te mistrzostwa świata? Jeden mecz i już?
- Hogwart najbezpieczniejsze miejsce w świecie czarodziejów, a przez wszystkie serie, co roku pojawiało się nowe zagrożenie i ryzyko śmierci kogokolwiek było bardzo wysokie :D Ogromny wąż, który łazi sobie w kanalizacji, Puszek, który znajduje się za kilkoma drzwiami, które bez problemu mogą być otwartę przez pierwszaka, niczym niezabezpieczona bijąca wierzba, zakazany las, do którego można bez żadnego problemu wejść.
-Dlaczego podczas gry w szachy w I części Ron nie mógł po prostu zejść z tego konia? I co by było gdyby to Harry albo Hermiona musieli zbić jakiś pionek? Waliliby go mieczem? :D
- Dlaczego Harry słyszy mowę Bazyliszka, a reszta uczniów nie? To, że rozumiał mowę węży nie oznaczało, że jest ona niesłyszalna przez innych. Po prostu niezrozumiała, ale słyszalna
- Bazyliszek był niezłą sierotą, skoro, żeby zginąć wystarczyło spojrzeć w jego oczy, a mimo to w ciągu lat hasania sobie po Hogwarcie zabił tylko jedną osobę.
- Voldemort zginął, bo Avada odbiła się od Harrego i trafiła w niego. Następnie potrzebował lat i specjalnych rytuałów, żeby powrócić, więc czemu nikt nie mógł w niego strzelić Avadą i na spokojnie szukać sobie horkruksów? Avada uśmierciłaby jego ciało, więc na nowo musiałby się odrodzić, co wcale nie byłoby łatwe.
- Voldemort wiedząc, że horkrusy są niszczone dlaczego nie stworzył kolejnego? W ogóle tłumaczenie tworzenia horkruksów było absurdalne – trzeba zabić. Dla Voldemorta, to chyba nie był problem?
- Dlaczego Voldemort nie ukrył nigdzie węża wiedząc, że jest to jego ostatni Horkrus? Pozwolił mu pełzać sobie po Hogwarcie i o nim zapomniał. Bardzo mądre
-Horkruksy emanowały czarną magią, która była wyczuwalna. Dlaczego nikt nie wyczuł Diademu Roweny Ravenclaw, który znajdował się w Hogwarcie?
- Bank Gringotta faktycznie najbezpieczniejszy skoro wystarczyło użyć zaklęcia, żeby jego dyrektor wykonywał grzecznie polecenia
- Po co w ogóle w świecie czarodziejów są zamki w drzwiach, skoro pierwszak jest w stanie go bez problemu otworzyć?
- Świat czarodziejów jest niesamowicie zacofany. Porozumiewają się listami, używają świeczek – świat mugoli jest zdecydowanie lepiej zorganizowany i to mugole powinni mieć przewagę nad czarodziejami. Armia mugoli, średniego państwa rozwaliłaby ten świat w pył.
- Jakim cudem cały świat mugoli nie wiedział o istnieniu świata czarodziejów, skoro tylko w gronie trójki naszych bohaterów dochodziło do licznych sytuacji używania czarów lub zaczarowanych przedmiotów w świecie mugoli? Zakładam, że takich niesfornych dzieciaków było mnóstwo.
- Naprawdę Ron i Harry byli takimi idiotami, że przekalkulowali, że lepiej jest wsiąść w latający samochód i gonić pociąg do Hogwartu?
- Ależ ten turniej trójmagiczny był prestiżowy. Dowiedzieliśmy się o nim dopiero w czwartej części i później wszyscy mieli w niego wywalone i już nikt o nim nie mówił. Już abstrahując od tego, że uczniowie byli zaskoczeni, że w ogóle coś takiego będzie miało miejsce. Skoro był taki legendarny, to powinien być niezwykle wyczekiwany i jego przygotowanie też powinno pochłonąć mnóstwo czasu i środków.
- Serio ktoś dopuścił do tego, żeby młodzi czarodzieje – dzieci mogły oglądać ewentualną, brutalną śmierć swojego kolegi z „ręki” smoka? Zresztą ten smok mógł bez problemu spalić na proch całą publiczność zgromadzoną wokół i na dodatek były przykute bardzo "trwałym" łańcuchem
- Drugie zadanie to jakiś absurd. Kadra nauczycieli naprawdę nie miała żadnego planu B w przypadku, gdy któremuś z uczniów nie udałoby się uratować swojego przyjaciela? Na to wygląda, bo Dumbledore w pewnym momencie mówi, że trzeba zejść pod wodę. BHPowiec płakał jak oglądał.
- Ostatnie zadanie to też niezły pokaz idiotyzmu organizatorów. W labiryncie wszystko się zmieniało, więc to, że ktoś był w danym miejscu w jednej chwili, to już w drugiej mógł być gdzieś indziej, więc wystrzelenie „flary” zupełnie nic by nie dało. Jaki mieli w ogóle plan na uratowanie takiego ucznia? I znalezienie pucharu wiązało się tylko ze szczęściem. Wystarczyło zupełnie przypadkowo skręcić w odpowiednią stronę, więc gdzie tu pokaz umiejętności magicznych?
- Dlaczego fałszywy Szalonooki Moody miał taką awersję do Malfoya? Przecież był śmierciożercą, więc powinien swojego wspierać.
- Po co była cała ta szopka z pucharem świstoklikiem? Naprawdę nie było łatwiejszej drogi, żeby Pottera teleportować na ten cmentarz? Po drodze mogło się zepsuć tyle rzeczy, chociażby to, że Potter mógł zginąć w turnieju? Albo go nie ukończyć. I cały plan w piz**
- Tutaj dostrzegam jeden z większych absurdów. Po co Snape został zaangażowany w podwójna agenturę, jak to finalnie zupełnie nic nie dało? Miał sobie zaskarbić zaufanie Voldemorta, który był zupełnie nieobliczalny i mógł go zlikwidować za najmniejszą błahostkę, więc po co? Przydałby się zdecydowanie bardziej Zakonowi, jako ich otwarty zwolennik i żołnierz. Mógł lepiej chronić Harrego współpracując z nim. Zresztą finalnie Voldemort Sanpe'a zabił i gdyby nie kolejny absurdalny przypadek, to Harry nawet by nie wiedział, że Snape stał po jego stronie.
- Voldemort postanowił zabić Snape’a, żeby panować nad czarną różdżką, ale finalnie kazał zabić go swojemu wężowi. Nie dostrzegał pewnego ryzyka i ewentualnej możliwości wystąpienia błędu w matrixie? :D
- Harry znalazł genialną książkę od mikstur Księcia Półkrwi, ale niech się lepiej jej pozbędzie, bo… Bo w sumie co? Pozna nowe zaklęcia i będą w stanie z dużo większą dokładnością wykonać wszystkie mikstury w niej zawarte? Faktycznie, czyste zło
- Kto w ogóle czyta te zakazane księgi? I w jaki sposób to robić skoro książka drze japę po jej otworzeniu?
- W ostatnich częściach cała trójka bohaterów uciekała przed śmierciożercami mając możliwość teleportowania się w dowolne miejsce, a czasami tego nie robili. Dlaczego? Chociażby wtedy, jak Hermiona rzuciła w Harrego zaklęciem zniekształcającym, żeby szmalcownicy nie rozpoznali, że to Potter. Wystarczyło się przecież złapać za ręce i teleportować.
- Dostrzegam dużą niekonsekwencję w używaniu czarów leczniczych. Raz można naprostować i uleczyć złamaną kość, raz można szczepić Rona, ale Zgredka już w żaden sposób nie można próbować uleczyć. Dlaczego?
- Bardzo genialne, żeby ukrywać Pottera w ogromnym domu na środku pustkowia. Zastanówmy się jakim cudem śmierciożercy go znaleźli? I dlaczego Zakon nie użył żadnych zaklęć obronnych?
- Naprawdę ktoś jadł te wijące się i żyjące słodycze? Fujj
- Legendarne przedmioty – insygnia śmierci – naprawdę nikt z naszych bohaterów ich nie kojarzył? Uczniowie na pewno musieli o nich rozmawiać. Tym bardziej, że powstawały o nich różne opowieści
- Hermiona rządzi. Gdyby nie ona, to te patałachy nie przetrwałyby 1 roku :D
- Konieczność zniszczenia kamienia filozoficznego, to wina Pottera, bo gdyby się tam nie pchał, to Voldemort by go nie dostał. Powinni im odjąć punkty za bezmyślność, a nie dodawać.

Czekam na więcej!

ocenił(a) film na 7
Arkadiusz_Bonikowski

Połowa twoich absurdów absurdami wcale nie jest.

"- Peleryna niewidka - w I części, gdy Harry dostał pod choinkę pelerynę niewidkę Ron od razu rozpoznaje co to jest i dodaje, że jest to bardzo rzadki przedmiot. W ostatniej części peleryna niewidka jest traktowana, jako przedmiot unikatowy i jest jednym z insygniów śmierci. To jak to w końcu jest?|
W książce było powiedziane, że zwykła peleryna-niewidka traci swoje właściwości po jakimś czasie. Peleryna Harry'ego ich nigdy nie straciła.


"- Walki czarodziejów są dla mnie zupełnie niezrozumiałe i mam wrażenie, że wysokie umiejętności w pojedynkach wynikają ze sprawności fizycznej, bo czarodzieje walą do siebie z różdżek niczym z pistoletów i liczy się umiejętność uniku i chowania za przeszkodami i zgranego z czasem wykonania kontrataków. Zbicie zaklęcia też wymaga sprawności fizycznej. W Sali treningowej powinna być siłownia, jako fundament do bycia dobrym w pojedynki. W ogóle dlaczego raz wypowiadają zaklęcia a raz nie? Od czego to zależy? Śmieszne były te strumienie, które ze sobą walczyły. Zupełnie nie mam pojęcia od czego zależało to, który jest silniejszy. Oni tylko trzymali te różdżki i nic nie robili."
W książkach znacznie wyraźniej było widać, że liczą się umiejętności i zręczność. Ale gdyby w filmach postaci stały na przeciwko siebie praktycznie bez ruchu byłoby to nudne.

"- Dlaczego w śmierciożerców Zakon Feniksa rzuca jakimiś g*wnozaklęciami typu drętwota? Zamiast próbować ich likwidować? Na co oni liczyli? Przecież śmierciożercy zaraz się podnosili i mogli walczyć dalej. Ta walka z nimi mogła trwać w nieskończoność, już nie mówiąc o tym, że śmierciożercy nie mieli żadnych oporów, żeby likwidować swoich przeciwników Avadą."
Drętwotę rzucały przede wszystkim dzieciaki. Dorośli członkowie Zakonu znali nieco bardziej zaawansowane zaklęcia.

"- Dlaczego Harry słyszy mowę Bazyliszka, a reszta uczniów nie? To, że rozumiał mowę węży nie oznaczało, że jest ona niesłyszalna przez innych. Po prostu niezrozumiała, ale słyszalna"
No bo bazyliszek po prostu syczał, co można było równie dobrze wziąć za szum wody w rurach.

"- Voldemort zginął, bo Avada odbiła się od Harrego i trafiła w niego. Następnie potrzebował lat i specjalnych rytuałów, żeby powrócić, więc czemu nikt nie mógł w niego strzelić Avadą i na spokojnie szukać sobie horkruksów? Avada uśmierciłaby jego ciało, więc na nowo musiałby się odrodzić, co wcale nie byłoby łatwe."
Załatwienie Voldemorta wcale nie jest takie trywialne :P. Łatwiej jednak najpierw pozbyć się horkruksów niż wykończyć woldemorta a potem czekać na jego kolejny powrót i kolejny cyrk.

"- Świat czarodziejów jest niesamowicie zacofany. Porozumiewają się listami, używają świeczek – świat mugoli jest zdecydowanie lepiej zorganizowany i to mugole powinni mieć przewagę nad czarodziejami. Armia mugoli, średniego państwa rozwaliłaby ten świat w pył."
Powodzenia, skoro jednym zaklęciem można było albo rozbroić całą armię albo utworzyć wokół siebie nieprzenikalną tarczę.

"- Jakim cudem cały świat mugoli nie wiedział o istnieniu świata czarodziejów, skoro tylko w gronie trójki naszych bohaterów dochodziło do licznych sytuacji używania czarów lub zaczarowanych przedmiotów w świecie mugoli? Zakładam, że takich niesfornych dzieciaków było mnóstwo."
Ministerstwo miało specjalistów od modyfikowania mugolom pamięci. No i chyba mieli sposoby na wykrywanie każdego użycia czarów w obecności mugoli.

"- Ależ ten turniej trójmagiczny był prestiżowy. Dowiedzieliśmy się o nim dopiero w czwartej części i później wszyscy mieli w niego wywalone i już nikt o nim nie mówił. Już abstrahując od tego, że uczniowie byli zaskoczeni, że w ogóle coś takiego będzie miało miejsce. Skoro był taki legendarny, to powinien być niezwykle wyczekiwany i jego przygotowanie też powinno pochłonąć mnóstwo czasu i środków"
Bo był organizowany po raz pierwszy od kilkuset lat.

"- Drugie zadanie to jakiś absurd. Kadra nauczycieli naprawdę nie miała żadnego planu B w przypadku, gdy któremuś z uczniów nie udałoby się uratować swojego przyjaciela? Na to wygląda, bo Dumbledore w pewnym momencie mówi, że trzeba zejść pod wodę. BHPowiec płakał jak oglądał."
To było tylko zadanie. W przypadku niepowodzenia, trytoni zwróciliby nieuratowane osoby.

"- Dlaczego fałszywy Szalonooki Moody miał taką awersję do Malfoya? Przecież był śmierciożercą, więc powinien swojego wspierać."
Bo Malfoy nie kiwnął palcem by odnaleźć Voldemorta i generalnie spadł na cztery łapy.


"- Tutaj dostrzegam jeden z większych absurdów. Po co Snape został zaangażowany w podwójna agenturę, jak to finalnie zupełnie nic nie dało? Miał sobie zaskarbić zaufanie Voldemorta, który był zupełnie nieobliczalny i mógł go zlikwidować za najmniejszą błahostkę, więc po co? Przydałby się zdecydowanie bardziej Zakonowi, jako ich otwarty zwolennik i żołnierz. Mógł lepiej chronić Harrego współpracując z nim. Zresztą finalnie Voldemort Sanpe'a zabił i gdyby nie kolejny absurdalny przypadek, to Harry nawet by nie wiedział, że Snape stał po jego stronie."
Miał za zadanie sabotować działania Voldemorta, przekazać Harry'emu miecz Gryffindora oraz chronić uczniów Hogwartu jako dyrektor. Swoje zadanie spełnił dobrze.

ocenił(a) film na 7
Arkadiusz_Bonikowski

"- Voldemort postanowił zabić Snape’a, żeby panować nad czarną różdżką, ale finalnie kazał zabić go swojemu wężowi. Nie dostrzegał pewnego ryzyka i ewentualnej możliwości wystąpienia błędu w matrixie? :D"
W książce było powiedziane, że w taki pokręcony sposób Voldemort chciał okazać Snape'owi szacunek - nie zabijając go osobiście. Ale nie ukrywam - naciągane.

"- Harry znalazł genialną książkę od mikstur Księcia Półkrwi, ale niech się lepiej jej pozbędzie, bo… Bo w sumie co? Pozna nowe zaklęcia i będą w stanie z dużo większą dokładnością wykonać wszystkie mikstury w niej zawarte? Faktycznie, czyste zło"
Ostatnim razem jak któryś z uczniów dopadł podejrzaną książkę, skończyło się to uwolnieniem bazyliszka. Więc była to uzasadniona ostrożność.

"- Legendarne przedmioty – insygnia śmierci – naprawdę nikt z naszych bohaterów ich nie kojarzył? Uczniowie na pewno musieli o nich rozmawiać. Tym bardziej, że powstawały o nich różne opowieści"
A ty jak często rozmawiałeś z kolegami o Kopciuszku albo Śpiącej Królewnie :P? Druga rzecz - Harry był wychowywany przez mugoli i znał co najwyżej mugolskie baśnie. Z ich trójki tylko Ron znał baśnie czarodziejów.

Arkadiusz_Bonikowski

Wystarczy przeczytać książki, a nie bazować na filmach, które mają więcej dziur niż szwajcarski ser. W książkach jest większość odpowiedzi na te idiotyczne pytania.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones